Życie
Gdyby nie miała już nikogo na tym świecie najpewniej jej też by już tu nie było. Nieustannie żałowała więc, że jednak jeszcze ktoś został. Prawdopodobnie w pewnym momencie to jednak również przestanie mieć znaczenie. Nawet jej poczucie obowiązku nie było wieczne i niezniszczalne.
Gdyby nie miała już nikogo najpewniej wydałaby wszystkie pieniądze. W sumie nie mogła znaleźć żadnego uzasadnienia, dlaczego by tak zrobiła, bo wszystko opiera się na wierze, że nic już nie ma znaczenia. Dlaczego więc wydanie wszystkich pieniędzy miałoby cokolwiek zmienić? Mając pieniądze chyba po prostu łatwiej jest pięknie umrzeć. Umrzeć tak, żeby nikt nie wiedział, że tak miało być. Umrzeć tak, żeby inni mogli powiedzieć "przynajmniej robiła to co kochała" nie zdając sobie nawet sprawy z tego jak bardzo nieprawdziwe byłoby to zdanie.
Nie była smutna. Wcale. Ostatnio była nawet na swój sposób szczęśliwa. Śmiała się i tańczyła, śpiewała i emanowała czymś, co ktoś mógłby nazwać optymizmem. Ona jednak wiedziała, że to, co czuje jest dalekie od optymizmu, nawet jeśli tak dobrze optymizm potrafiło udawać. To była choroba, której nie dało się wyleczyć, która zaatakowała jej umysł już dawno i ciągle nawracała. Myślała o śmierci. Przerażało ją to, że te myśli o śmierci wcale jej nie przerażały. Właściwie to ją niesamowicie pocieszały. Uspokajała się myślami o śmierci. Myśli o śmierci motywowały ją do działania. Paradoksalnie to śmierć sprawiała, że potrafiła żyć dalej. "Przecież jeszcze zdążę umrzeć" - powtarzała sobie. "Nikt mi tego nigdy nie odbierze". Była to jedyna rzecz, która na prawdę była jej. Bezwarunkowo. Nie chciała jej stracić.