Miłość
Każda jej miłość z nią zostawała. Właściwie to przechowywała każde uczucie jakie kiedykolwiek się w niej pojawiło. Nie potrafiła się ich pozbyć w żaden sposób. Mogła tylko je ignorować, udawać, że wcale ich tam nie ma, albo wmawiać sobie, że to wszystko wcale nie jest istotne. Gdyby wszystko było istotne to przecież już wcale nie umiałaby się uśmiechać, a nawet taki udawany uśmiech jest przecież ważny. Te uczucia były jej utrapieniem. Czuła jak wszystkie zbierają się w jej sercu, ale jej serce jak każde naczynie miało swoją pojemność i wiedziała, że choćby chciała to nie da się zgromadzić ich więcej. Zaczęła więc haotycznie szukać sposobu, żeby to wszystko z siebie wyrzucić. Nie pierwszy raz z resztą. Wiedziała jednak, że ostatni - cokolwiek by to miało oznaczać.
Uczucia czekały uśpione, jakby miały nadzieję na lepsze czasy, które jak wiedziała nie nastąpią - ona by na to nie pozwoliła. "Ze wszystkich rzeczy wiecznych miłość trwa najkócej" - przypomniała sobie fragment książki Wiśniewskiego. Jej każda miłość była w pewien sposób jednak wieczna, choć bardzo chciałaby, żeby było inaczej.
Każda jej miłość nie tylko z nią zostawała. Każda kolejna była dojrzalsza i na swój sposób doskonalsza. Najłatwiej można było to poznać po jej notatkach. Pierwsze miłości były nie dość, że głupie i bezsensowne to niezwykle krótkie. Szybko stawały się powodem do wstydu. Nie mogły być szczęśliwe - nie miały prawa. Nawet miłość powinna być choć trochę uzasadniona. Jej ostatnia miłość była jednak dojrzała i piękna. W to przynajmniej chciała teraz wierzyć. Właśnie dlatego tak bardzo nie chciała o niej pamiętać. "Być może za mało dojrzała" - pomyślała.